środa, 9 października 2013

"The Dead" (2010), reż. Howard J.Ford, Jonathan Ford

Nie sposób nie stwierdzić, że zombie stały się obok wampirów najbardziej ikonicznymi potworami w horrorze. Zaczęło się od "Nocy Żywych Trupów" (1968) George'a Romero i od tego czasu nieumarli nawiedzają sukcesywnie srebrny ekran. Nie można się w sumie dziwić, nie trzeba przecież żadnego poważnego powodu, żeby powołać zombie "do życia" (przypomnę, że w klasyku Romero przyczyną powstawania z grobu była radioaktywna próbka gleby z planety Wenus, obecnie najbardziej popularnym motywem jest wirus zamieniający ludzi w zombie), więc scenariusz można sobie nawet darować. Największym problemem jest charakteryzacja i znalezienie chętnych, ale wydaje mi się, że słówko "problem" może być wyolbrzymione patrząc na wysyp produkcji tego typu. Sam motyw apokalipsy zombie stał się tak popularny, że można spokojnie wyodrębnić sub-gatunek. Mamy przecież blockbustery typu "World War Z" (25 października zobaczę, czy jest się czym zachwycać), ale twórcy niezależni czy te mniejsze studia, ku mojej uciesze, również mają w tym polu wiele do powiedzenia.
Howard i Jonathan Fordowie nie mają zbyt dużego doświadczenia w kręceniu filmów. Ich jedyny dorobek stanowią produkcje krótkometrażowe oraz dwa filmy, o których mało kto cokolwiek wie ("Mainline Run" oraz "Distant Shadow", oba to filmy akcji). Są to jednak młodzi reżyserzy, a tym trzeba kibicować i zachęcać do dalszej pracy, a na szczęście nie są Uwe Bollem (który swoją drogą zabrał się za kręcenie obrazu "Postal 2", yay) i kręcą całkiem solidne horrory.
No dobrze, czym więc jest "The Dead"? Fabuła jest prosta, otóż mamy do czynienia z apokalipsą zombie (choć tym razem w końcu wyjechaliśmy z USA, akcja filmu ma miejsce w Afryce, kręcony był w Burkina Faso). Ostatni samolot ewakuacyjny rozbija się, a jedyny ocalały, inżynier wojskowy Brian Murphy, musi mierzyć się z hordami zombie i nieprzyjaznym klimatem. No, z tymi hordami nieco przesadziłem, o czym za chwilę. Na co chciałem najpierw zwrócić uwagę, to ciekawe, bardziej realistyczne podejście do tematu. Murphy jest człowiekiem, nie chodzącą maszyną do zabijania i od początku musi używać sprytu oraz inteligencji, żeby po prostu przetrwać, co doskonale widać w scenach nocnych, gdy żołnierz rozstawia zmyślny system alarmowy złożony z prostych drutów i puszek. Po drodze poznaje Sierżanta Daniela Dembele, również zołnierza, którego wioska została zmasakrowana przez zombie, a jego jedynym motorem napędowym staje się dotarcie do syna, który zdołał się ewakuować. Obaj panowie współpracują ze sobą i... Resztę musicie poznać sami, nie ma spoilerów, wybaczcie
In the first zombie road movie set against the spectacular vistas of Africa, the Dark Continent becomes a dead zone. A stunningly shot horror fantasy announcing the arrival of the Ford Brothers on the global genre scene, THE DEAD is as much an emotional journey through terror terrain as it is a physically demanding and beautiful-looking one. Shot in life-threatening, never-before-seen locations in Burkina Faso, French-speaking West Africa, and Ghana, including the Sahara Desert, on 35mm film by the award-winning Ford Brothers, THE DEAD is one of the most unique zombie movies of all time.

Cytat wzięty prosto ze strony internetowej filmu umieściłem tu nie bez przyczyny. Unikalna jest lokacja filmu, to fakt. Nie przypominam sobie, żeby wielu filmowców, a zwłaszcza tych zajmujących się horrorami, podróżowało do Afryki. Bracia Ford używają tu pojęcia "zombie road movie" i to w sumie oddaje czym "The Dead" jest ze wszystkimi tego wadami i zaletami.
Film posiada dobrą atmosferę, cały czas czujemy samotność Briana i kibicujemy mu podczas jego podróży do ostatniego bezpiecznego miejsca. Gdy wojskowy poznaje Daniela, mimo różnicy kulturowej, podejmuje współpracę i razem radzą sobie z zagrożeniem, powstaje między nimi nawet emocjonalna więź, coś co określa się jako "bromance", czyli krótko mówiąc męską przyjaźń.

UWAGA!SPOILER!
Widać to zwłaszcza w scenie, gdzie Daniel zostaje ugryziony i nie chcąc dołączyć do hordy żywych trupów prosi Briana o akt łaski i dobicie kompana. Ciekawie rozegrane.
KONIEC SPOILERU

Podobają mi się zombie. Klasyczne, czyli powolne, otępiałe organizmy pchane do przodu tylko poprzez głód. Warto wspomnieć, że do filmu byli zatrudniani tubylcy, nawet Ci z amputowanymi kończynami, duży plus. Jest to film przywracający stare, dobre zombie movies do korzeni jednocześnie nie ogłupiając swoich postaci. Momentów dramatycznych jest całkiem sporo, jak na horror np. w momencie, gdy Brian spotyka ugryzioną kobietę, której jedynym pragnieniem jest to, żeby żołnierz zaopiekował się jej dzieckiem. Jednocześnie takich scen jest stosunkowo niewiele, w związku z czym to balansowanie gdzieś na granicy grozy i dramatu nie jest chaotyczne.
Film za to jest NIEPRAWDOPODOBNIE powolny. Panowie sporo podróżują, niewiele rozmawiają, a my jesteśmy raczeni afrykańskimi krajobrazami lub samotnymi zombie oglądającymi się za głównymi bohaterami. Również momenty, w których dana postać jest zagrożona (na przykład gdy podczas naprawiania auta do niczego nieświadomego Briana zbliżają się żywe trupy, są chyba kiepsko rozegrane, ponieważ ja się wynudziłem. Myślę, że gdyby zmienić lokację, rzeczy potoczyłyby się inaczej.
No właśnie, miejsce akcji. O ile świeżym pomysłem jest przeniesienie się do Afryki, o tyle uważam, że kiepsko dobrano tu "rodzaj" zombie. Tu widziałbym raczej te z "28 dni później" (tak, wiem, to nie były do końca zombie), nadałoby to akcji więcej intensywności, ponieważ moralne dylematy, o których wcześniej wspomniałem, nie zapełniają obrazu trwającego niemal 2 godziny. Umieszczenie akcji na tak otwartej przestrzeni i nadanie zombie klasycznych cech spowalnia obraz oraz czyni go momentami wręcz nudnym. Bo przecież który widz przestraszy się trupa, którego widać z kilometra? Jedynymi chwilami, kiedy Fordom udało się utrzymać atmosferę niepokoju, były sceny nocne, gdzie faktycznie nie było widać absolutnie nic, a przy połączeniu z systemem alarmowym stworzonym przez Briana można było się zaniepokoić.
"The Dead" pozostawił mnie z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony opowiada ciekawą historię z otwartym zakończeniem ("The Dead 2: India" już wyszedł) i w kilku momentach jest naprawdę przyjemnym kawałkiem kina. Z drugiej strony nie udaje się filmowi to, co w horrorze winno być celem podstawowym: przestraszyć lub przynajmniej zaniepokoić. I gdybym miał postawić ocenę, zdecydowałbym się na coś po środku, 5/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz