środa, 21 maja 2014

Podróż w Przeszłość (3): "Ju-on 2"

Jeżeli jest film, który ukształtował moje spojrzenie na horror i zaszczepił pasję do tego gatunku, to bez wątpienia będzie to "Ju-on 2", film definiujący horror i niejako wprowadzający azjatycki kino do stawki największych i najstraszniejszych. Ale czym tak na prawdę jest "Klątwa 2"? Po sukcesie "Ringu" i poprzedniej "Klątwy" Takashi Shimizu po raz kolejny przestraszył świat swoją opowieścią. Opowieścią znaną, łączącą motywy kręgu życia i japońskiej mitologii. Wszystkie Sadako, Kayako i towarzyszki to przedstawiciele yurei, mściwych duchów, które umarły śmiercią gwałtowną (zabójstwo, samobójstwo) lub doznały przed zgonem wielkiej krzywdy. Onryo to najbardziej złośliwe duchy, których jedynym celem jest zemsta. I właśnie z tym mamy do czynienia w "Ju-on 2", Kayako i jej synek zostali zamordowani we własnym domu przez męża kobiety, który to później popełnił samobójstwo. Tak właśnie narodziła się tytułowa klątwa, która nigdy się nie zatrzyma, zataczając krąg i wciągając do niego kolejne ofiary. Przekonuje się o tym Kyoko, która wracając ze swoim mężem z planu zdjęciowego, ulega wypadkowi samochodowemu, w którym traci swoje nienarodzone dziecko. Okazuje się, że cała ekipa telewizyjna została przeklęta przez Kayako za filmowanie w jej domu, a sama Kayako nie spocznie dopóki nie zemści się na wszystkich. Niedługo później Kyoko dowiaduje się, że nosi w sobie już 3,5-miesięczny płód, dzięki czemu klątwa zatoczy kolejny krąg. I nie ma sposobu na zatrzymanie mściwego ducha, jest tylko śmierć...
Pamiętam, że po pierwszym obejrzeniu filmu bałem się za sobą gasić światło, tak bardzo zdołał wystraszyć mnie Shimizu. Fakt, miałem 13 lat, aczkolwiek nie ujmuje to sile tego obrazu. Azjatyckie kino ma zgoła inne podejście do strachu na ekranie. Filmy rozwijają się powoli (czasami wręcz nieznośnie), atmosferę buduje brak muzyki albo jej minimalna ilość, ustępując miejsca dźwiękom otoczenia, jeśli występuje jump-scare, to raczej dla spotęgowania napięcia, prawie nigdy nie jest to ostateczne rozwiązanie sceny. Jeśli przebrnie się przez japońskie dialogi (zwracam na to uwagę tylko dlatego, że nie wszyscy tolerują wydźwięk natywnego języka w przypadku horroru i faktycznie, czasem ton wypowiedzi aktora nie zawsze dobrze pasuje do sceny czy też gatunku), to mamy do czynienia z ucztą dla oka i porządną dawką adrenaliny.
Warto też zwrócić uwagę na to, że groza z Azji wcale nie zaczęła się od "Klątwy" czy "Ringu", bo już na początku istnienia kina Azjaci eksperymentowali z gatunkiem (niedługo przebrnę przez "A page of madness" z 1926 roku i napiszę co nieco). Ale odbiegam od tematu. Patrząc z perspektywy czasu da się zauważyć dwa elementy wybijające się z całego filmu. Pierwszym bez cienia wątpliwości jest sama postać Kayako, mściwy duch z tragiczną przeszłością, która tuż przed zabójstwem wydaje ten dźwięk, ten przeszywający psychikę i powodujący dreszcze dźwięk, niekończący się zwiastun śmierci.
Brr, ciągle przechodzą mnie ciarki przy tym dźwięku. Drugim elementem, który wyróżnia "Ju-on 2" jest konsekwencją, z którą w każdej scenie Shimizu dąży do przestraszenia widza. Tu nie ma subtelności, tu idzie się na całość, wszystkie sceny są rozgrywane do bolesnego końca. Tam, gdzie amerykańskie straszaki kończą ujęcie, tam Shimizu jeszcze dokłada cegiełkę, rozciąga ten moment po mistrzowsku, jeszcze głębiej wwiercając się w psychikę widza i jeszcze mocniej wystawia go na przerażające widoki. Moją ulubioną sceną w filmie, doskonale obrazującą to co przed chwilą napisałem, jest ostatnia scena, w której Kayako rodzi się powtórnie, dopełniając kręgu Klątwy i na nowo wyruszając w świat w celu uśmiercania kolejnych ofiar:
Mother!
Ju-on 2 — MOVIECLIPS.com
Takie właśnie sceny dają miejsce w panteonie sław horroru i Takashi Shimizu może być spokojny o swoje miejsce w hierarchii gatunku.
Smutne jednak jest to, że jestem prawie pewien, iż film nie zestarzeje się zbyt dobrze. "Ju-on 2" dla niektórych jest po prostu zbyt powolny. Zdecydowanie odradzam również oglądanie obrazu w towarzystwie, jest to bowiem film, który należy obejrzeć samemu, ze słuchawkami na uszach tylko po to, by móc delektować się niesamowitą atmosferą i wyłapywać te małe dźwiękowe smaczki. Z drugiej strony jest to film, od którego warto zacząć znajomość z azjatycką kinematografią grozy, razem z "Ringiem", "Opowieścią o dwóch siostrach" czy też japońską ekstremą z "Ichi the Killer" i "Guinea Pig" w roli głównej. "Ju-on 2" jest bardzo ważne dla gatunku, zdefiniowało nowe podejście do horroru, dało nam dostęp do grozy z Azji i zajmuje specjalne miejsce w moim sercu jako film, który nakierował mnie ku fascynacji gatunkiem i dzięki któremu jestem tu gdzie jestem. Zdecydowanie polecam.