sobota, 5 kwietnia 2014

"Przypadek 39" ("Case 39"), 2009, reż. Cristian Alvart

Demon w skórze dziecka wydaje się być już wyświechtanym motywem i chyba jednym z najłatwiejszych do zrealizowania. W końcu kontrast wcielonego zła i dziecięcej niewinności widzieliśmy wielokrotnie (np. w postaci powolnej transformacji Regan w demona) w większych i mniejszych produkcjach. Potrzeba nie lada talentu, żeby powtórzony po stokroć motyw uczynić unikatowym. Czy tym razem się udało?
Emily Jenkins pracuje w opiece społecznej, zajmując się przypadkami "trudnych rodzin". Przy okazji, zastanawia mnie, jak wyrabia się czasowo, prowadząc jednocześnie TRZYDZIEŚCI OSIEM spraw. Nie mamy jednak czasu, żeby się nad tym zastanawiać, gdyż Emily dostaje kolejną sprawę, swój 39 przypadek. Niepokojące rzeczy dzieją się w rodzinie 10-letniej Lilith (jakieś skojarzenia? ktokolwiek?) Sullivan i przełożony kobiety, Wayne, zleca jej zajęcie się tą sprawą. Z początku wygląda to jak kolejny przypadek przemocy psychicznej wobec dziewczynki, a gdy rodzice Lilith próbują zabić ją w piekarniku, miarka się przebiera, Edward Sullivan trafia do więzienia, jego żona Margaret do zakładu psychiatrycznego. Lilith błaga Emily o to, żeby kobieta przygarnęła ją do siebie, sytuacje wspomaga fakt, że wytworzyła się między nimi rodzinna więź. Sytuacja niedługo staje się przerażająca, ponieważ Lilith nie jest tym, za kogo się podawała.
Imponuje mi Jodelle Farland, która w tym filmie gra Lilith. Zbudowała sobie całkiem imponujące CV (zapraszam TUTAJ) i wydaje mi się, że szczególnie upodobała sobie horrory. Nie dziwi więc, że właśnie tam błyszczy. Pierwszy raz zobaczyłem ją w "Silent Hill", gdzie zagrała podwójną rolę Cheryl/Alessy i tam też pokazała, że potrafi grać zarówno małą, bezbronną dziewczynkę jak i jej demoniczne alter ego. Nie inaczej jest tutaj, Lilith jest postacią zarówno zbudowaną jak i zagraną ze smakiem, pod pokrywą skrzywdzonej, pragnącej jedynie miłości dziewczynki, kryje się manipulujący ludźmi demon, który nie cofnie się przed niczym, żeby postawić na swoim. Podoba mi się zwłaszcza motyw eksploracji najbardziej skrywanych lęków, zwłaszcza w jej "konfrontacji" z doktorem Douglasem Amesem. Wtedy właśnie Lilith ukazuje swoje prawdziwe oblicze i trzeba przyznać robi to dość efektownie.
Nie zapominajmy jednak, że film tak na prawdę posiada dwie główne postacie. Emily Jenkins, grana przez Renee Zellweger, jest silną kobietą, która dobro dzieci, a jednocześnie swoją karierę, przekłada ponad życie osobiste i nawet, gdy jej świat staje na głowie po przyjęciu do siebie Lilith, nie poddaje się i walczy z losem oraz siłami nadprzyrodzonymi. Podoba mi się Renee w tym filmie, w końcu wyszła ze skóry Bridget Jones czy Dorothy Boyd i zagrała główną rolę w poważnym filmie. Trzeba przyznać, że wychodzi jej to na piątkę i daje nadzieje, że aktorka dostanie jakiś angaż do wielkiej produkcji, w której mocniej zabłyśnie.
Pochwalić też należy stronę wizualną filmu, kolorystyka jest delikatnie depresyjna, ale pasuje do tonacji obrazu, wzmacnia atmosferę przekazywanego nam scenariusza. W dzisiejszych czasach rzadko spotyka się filmy, w których nie epatuje się mocnymi scenami tortur, w których posoka leje się litrami, a ofiary liczy się w dziesiątkach. Jednocześnie niektóre sceny potrafią poruszyć (może nie wstrząsnąć, ale widać że Crisitan Alvart nie boi się pokazać ciemniejszej strony życia) i nawet zakończenie wydaje się być troszeczkę gorzkawe mimo ogólnego dobrego tonu.
Co się zaś tyczy wad, niewątpliwie ciężko podciągnąć "Case 39" pod kategorię horroru tylko dlatego, że zawiera w sobie wątek paranormalny (co niejako wynikałoby z definicji, ale po przeczytaniu tysięcznej takiej próby wyjaśnienia czym jest gatunek, można sobie chyba pozwolić na małą dowolność interpretacyjną). Jednocześnie film balansuje na granicy dramatu i thrillera, umiejętnie żonglując nastrojem tak, żeby widz nie znudził się dramatem, ale też żeby nie wystraszyć z projekcji tych nieco wrażliwszych widzów. Jednak, nadal zaliczę to jako wadę, gdyż nawet na IMDB "Przypadek 39" widnieje pod tagiem "horror, thriller".
Kolejną rzeczą, która do mnie nie przemawia, jest postać Lilith, a mianowicie zastosowanie mitologicznej postaci w filmie. Jasne, dziewczynka manipuluje, popycha do zbrodni, wreszcie sama "brudzi ręce", ale czy nie można było tego zastosować bez sugestii wstąpienia tego akurat demona w dziecko? Trochę to rozdmuchane, zwłaszcza, że po czymś takim można by oczekiwać dużo więcej.
Ogólnie "Case 39" to solidne kino, przestraszyć może i nie przestraszy, ale mimo wszystko warto spędzić te 90 minut przed ekranem, nie będzie to czas stracony. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz