środa, 14 listopada 2018

"Czarne Lustro" ("Black Mirror") 2011-, sezon 1 odcinek 2, "Fifteen million merits"


Czarne Lustro miało chyba jedno z najmocniejszych wejść w historii seriali. Mało który pierwszy odcinek dowolnej serii był tak wstrząsający, a jednocześnie tak bardzo dotykający rzeczywistości, w której się obracamy. Jednocześnie premierowy epizod wyznaczył drogę, po której będziemy się od tej pory poruszać, czyli raczej pesymistyczna wizja tego, do czego może doprowadzić coraz szybszy rozwój technologiczny. Drugi odcinek pierwszej serii osadzony jest w nieokreślonej przyszłości, gdzie ludzie mogą kupić swój los przy pomocy Waluty. Walutę zyskują poprzez... jazdę na rowerze stacjonarnym. Dzięki zarobionym pieniądzom mogą realizować swoje marzenia, te mniej i bardziej przyziemne. Mogą również utonąć w tych bardziej przyziemnych przyjemnościach. Są tacy, którzy marzą o sławie, więc chcą dostać się na przesłuchania do talent show. Jedną z takich osób jest Abi, która marzy o karierze wokalistki. Zauroczony nią Bing (główny bohater naszej opowieści) postanawia jej pomóc i odmawiając sobie przyjemności (takich nawet jak wyłączanie ogłupiających reklam czy filmów porno) zarabia dla niej zawrotną sumę 15 milionów Kredytów i funduje jej udział w przesłuchaniu. Okazuje się jednak, że pragnienie sławy ma swoją cenę, bardzo gorzką pigułkę, którą Abi postanawia przełknąć dla tego przyziemnego marzenia, dla sławy. Abi zostaje gwiazdką filmów dla dorosłych, gdzie codziennie jest odurzana narkotykami i traktowana jak zabawka. W Bingu następuje załamanie, postanawia więc wszcząć bunt, dostać się do programu i tam wygłosić swój ostatni w życiu manifest.


“I haven't got a speech. I didn't plan words. I didn't even try to I just knew I had to get here, to stand here, and I wanted you to listen. To really listen, not just pull a face like you're listening, like you do the rest of the time. A face that you're feeling instead of processing. You pull a face, and poke it towards the stage, and we lah-di-dah, we sing and dance and tumble around. And all you see up here, it's not people, you don't see people up here, it's all fodder. And the faker the fodder, the more you love it, because fake fodder's the only thing that works any more. It's all that we can stomach.
“Actually, not quite all. Real pain, real viciousness, that, we can take. Yeah, stick a fat man up a pole. We laugh ourselves feral, because we've earned the right, we've done cell time and he's slacking, the scum, so ha-ha-ha at him! Because we're so out of our minds with desperation, we don't know any better. All we know is fake fodder and buying shit. That's how we speak to each other, how we express ourselves, is buying shit. What, I have a dream? The peak of our dreams is a new app for our dopple, it doesn't exist! It's not even there! We buy shit that's not even there. Show us something real and free and beautiful. You couldn't. Yeah? It'd break us. We're too numb for it.
“I might as well choke. It's only so much wonder we can bear. When you find any wonder whatsoever, you dole it out in meager portions. Only then until it's augmented, packaged, and pumped through 10,000 preassigned filters till it's nothing more than a meaningless series of lights, while we ride day in day out, going where? Powering what? All tiny cells and tiny screens and bigger cells and bigger screens and fuck you!
“Fuck you, that's what it boils down to. Fuck you for sitting there and slowly making things worse. Fuck you and your spotlight and your sanctimonious faces. Fuck you all for thinking the one thing I came close to never meant anything. For oozing around it and crushing it into a bone, into a joke. One more ugly joke in a kingdom of millions. Fuck you for happening. Fuck you for me, for us, for everyone. Fuck you!”
Przemówienie Binga wchodzi w głowę boleśnie, jakby za każdym razem ktoś wbijał nam gwóźdź i nie przestawał. Razem z naszym bohaterem wyrzucamy z siebie emocje skumulowane przez wydarzenia wcześniejszych scen, przez to jak społeczeństwo zostało sprowadzone do roli trybików w tej bezlitosnej maszynie, jak życie zostało zastąpione przez nic nieznaczące awatary, jak podzielono ludzi, stawiając ich w określonym odgórnie porządku społecznym. I dla kogo to wszystko? Warto zwrócić uwagę, że wspomniany wcześniej przeze mnie talent show, Hot Shots, to jedyna szansa na ucieczkę z tego marazmu, z narzuconej przez społeczeństwo roli. Tak przynajmniej myślą ludzie, którzy codziennie wsiadają na te rowery i podróżują po wirtualnym świecie dla wirtualnej waluty, dla wirtualnych przyjemności, które ostatecznie nic nie znaczą. Oczyszczająca przemowa Binga nie wzrusza Machiną, pożera ona chłopaka, czyniąc z niego kolejny trybik, wprowadzając na wyższy szczebel w hierarchii, przestawiając z miejsca na miejsce. Bing prowadzi swój własny show, podczas którego wypluwa anarchistyczne hasła, żeby po zakończeniu kręcenia wrócić do swojego świata, tym razem z daleka od bycia szarym obywatelem. Jest kimś pokroju gwiazdy, jest gospodarzem własnego programu, zaakceptował to z czym tak długo i uporczywie walczył. Czy główny bohater epizodu się poddał? Czy nie starczyło mu już determinacji, żeby postawić kropkę nad i? Nie wiemy, został kupiony, nam pozostaje się zastanowić, czy przypadkiem to my nie jesteśmy trybikiem jakiejś machiny. Ileż to razy zdarza nam się wykonywać niezrozumiałe czynności dla wirtualnego poklasku? Jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić, aby choć na chwilę stanąć w blasku reflektorów? Ktoś może powiedzieć "Przecież to tylko serial", ale spójrzcie na patologiczne streamy, na ludzi którzy są gotowi na wszystko dla łapek w górę, komentarzy czy innych bonusów. Fabuła Fifteen million merits nie musi być tak daleko osadzona w przyszłości, przecież może dotyczyć każdego z nas, wystarczy spojrzeć w głąb siebie. Tak czy inaczej, odcinek jest mistrzowski, fantastycznie zbudowany świat, genialne aktorstwo, zwłaszcza dwójki naszych głównych bohaterów, wizja świata przyprawiająca o dreszcze i pozostawiająca niemiłe myśli na sam koniec. Warto jednak zastanowić się nad pytaniami, które stawia nam w tym odcinku Czarne Lustro. W mojej opinii jest to jeden z najlepszych odcinków, jakie do tej pory obejrzałem, kropka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz