wtorek, 8 października 2013

"August Underground Mordum" (2003)

W TEKŚCIE PO RAZ PIERWSZY I OSTATNI NIE BĘDZIE SCREENÓW. MUSICIE MI UWIERZYĆ, NIE WARTO. JEST TO FILM PIEKIELNIE TRUDNY DO OBEJRZENIA W JEDNYM CIĄGU. ZAPRASZAM..

Zabiorę Was dzisiaj w podróż. Nie będzie to przyjemna wędrówka, bo będziemy zwiedzać ludzki umysł. Najbardziej mroczne, zdziczałe i zdeprawowane zakamarki ludzkiej psyche. Nie wszyscy dotrwacie do końca, zapewniam Was. Zapraszam na „August Underground Mordum”.
Co ludzie z reguły robią widząc brutalny mord dokonywany na ekranie telewizora? Uśmiechną się pod nosem, ewentualnie podziwiając sposób realizacji czy też pomysłowość seryjnego mordercy, którego wyczyny obserwują. Pójdźmy więc krok dalej: co, jeśli powiemy, że nasz film powstał na bazie historii prawdziwego mordercy (vide Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną)? Zainteresowanie wzrośnie, ale ciągle wiemy, że to nie jest prawda, nikt przecież nie zabiłby istoty ludzkiej, filmując przy okazji swoją zbrodnię. O filmach snuff krążą legendy. Jedni mówią, że morderstwa filmowane na taśmie wideo są prawdziwe i składają setki zawiadomień do prokuratur (przykład Martina Sheen’a i pozwu przeciwko twórcom Guinea Pig 2 jest tego najjaśniejszym dowodem), inni dementują plotki i bardzo często zajmują się obalaniem ‘prawdziwości’ tych filmów. Co więc powoduje, że ludzie sięgają po produkcje w typie trylogii „August…”? Twórcy tłumaczą się, że chcieli zagłębić się w najgłębsze odmęty ludzkiej psychiki, najmroczniejsze myśli i najpaskudniejsze fantazje. Oj, udaje im się to…
„August Underground Mordum” czerpie garściami z mitów o filmach mondo czy snuff (oba „podgatunki” to w zasadzie to samo z różnicą polegającą jedynie na tym, że snuff stara się wykreować sceny mordów na prawdziwe, natomiast mondo to już prawdziwe filmy z egzekucji, zabójstw, zamachów itp.) zarówno te gorsze i lepsze rzeczy. Pamiętać tu również należy, że gore i snuff to dwa podobne, ale na gruncie realizacyjnym inne technicznie gatunki. Jednocześnie film przywodzi na myśl lata 70. I 80. i lata filmów SOS (Shot on Shitteo, czyli filmów kręconych domowymi kamerami, których jakość była tak nijaka, że aż bliska zeru. Ciekawą rzeczą jest to, że wystarczy np. zmienić kamerę i już tworzymy nowy gatunek, jak mockumentary).
Film spodoba się tylko wybranej grupie ludzi, reszta odejdzie z obrzydzeniem. Specjalnie nie wdaję się w szczegóły, ponieważ to, co przez niemal 90 minut widzimy na ekranie to festiwal przemocy. Nie tyle efektownej, co brudnej, mocniej i przerażająco realistycznej. Sceny tortur są niezwykle dosadnie ukazane (jako przykład mogę podać najlżejszą scenę, podczas której nasi „bohaterowie” podrzynają gardło nagiej, wiszącej do góry nogami kobiecie i karzą swojemu koledze „brać prysznic”.. a to zaledwie początek) i to do stopnia, w którym trzeba czasem pauzować film, żeby odreagować i odetchnąć.
W jaki sposób twórcy obrazu zdołali nakręcić trylogię, pozostaje tylko w kwestii domysłów. Mogę tylko powiedzieć, że kolejne części są jeszcze mocniejsze i brudniejsze od poprzedniczek, a ostatnia z nich to już prawdziwy bal masakry i ohydy. Z drugiej strony jako film kręcony z ręki, mocno z tego powodu cierpi (niestabilne ujęcia, notoryczna utrata ostrości kadru itp.). Jeśli chcecie obejrzeć podobny obraz tyle, że zrealizowany w nieco lżejszym tonie, zapraszam do filmów z nowozdefiniowanego gatunku torture porn (w zasadzie nie tyle nowego, co właściwie zaszufladkowanego dopiero w ostatnich czasach), czyli wszelakiej maści Pił, Hosteli i tym podobnych produkcji.
Na koniec pozostaje mi Was ostrzec: zanim zagłębicie się w ten film, miejcie na uwadze moje słowa. August Underground Mordum jest mocny, bardzo mocny, dla większości będzie ohydny. Bo taki jest. Dość osobliwymi środkami twórcy próbowali nam pokazać najmroczniejsze zakamarki ludzkiej psychiki. Dobra robota…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz