wtorek, 12 listopada 2013
"World War Z" (2013), reż. Mark Forster
Filmy o zombie przeżywają renesans niemal w każdym rejonie świata. Dodatkowo połączone z motywem apokalipsy, również dziwacznie modnym, dają receptę na wysoką oglądalność. Rzadko jednak ogląda się hollywoodzkie superprodukcje, które wsparte gwiazdorską obsadą i odpowiednim budżetem stworzyłyby coś wielkiego. Ba, śmiem twierdzić, że nie robi się ich wcale, co dziwi, biorąc pod uwagę to, że Hollywood rzuca się, pożera i skutecznie rujnuje wszystko, co ma jakikolwiek potencjał (no dobra, przesadzam, nadal mam żal o Dragonball: Ewolucję). Na "ratunek" wychodzi nam tym razem Brad Pitt, bożyszcze kobiet, ojciec wszystkich dzieci na świecie i do tego niezgorszy aktor. Sarkazm jest tu potrzebny zwłaszcza patrząc na oceny "World War Z" np. na IMDB (7,1/10, chociaż nadzieja nie umarła, na metacritic.com 46/100), bo omawiany dzisiaj film jest w najlepszych momentach średni. Dlaczego? Zapraszam.
Gerry Lane jest pracownikiem ONZ. A raczej był, ponieważ postanowił poświęcić się rodzinie. Podczas jednej z przejażdżek przez miasto ledwo uchodzą z życiem z ataku, jak się później okazuje, zarażonych tajemniczym wirusem ludzi, zombie, dla uproszczenia. Gerry zgadza się (oczywiście po twardej rozmowie ze swoim przyjacielem) na znalezienie remedium na chorobę i tak rozpoczyna się wyścig z czasem, bowiem ludzkość jest zagrożona.
Pobawimy się w "ile utartych i niejadalnych już cliches udało Wam się znaleźć?"
1. Idylliczne życie rodzinne zostaje zakłócone przez wydarzenie zagrażające ludzkości
2. Agent dowolnej organizacji na emeryturze, który nie chce wracać, poświęca się rodzinie
3. Przełożony/przyjaciel namawia go do powrotu
4. Ma krytycznie mało czasu na uratowanie świata
"World War Z" powiela schematy filmów akcji z lat 80., w dodatku otrzymał kategorię PG-13, co zakrawa na absurd w filmie o istotach JEDZĄCYCH LUDZKIE MIĘSO! A to nie wszystko, lekarstwo na zombie jest jednym z najbardziej absurdalnych pomysłów w historii kina.
UWAGA! MEGA SPOILER UJAWNIAJĄCY ZAKOŃCZENIE
Naukowcy z placówki WHO w Walii, do którego trafia Gerry, oznajmili, że można ominąć zombie, gdyż te reagują agresją na żywe organizmy. Wymyślili więc, że potrzebują ampułek z najgroźniejszymi chorobami śmiertelnymi w celu znalezienia antygenu i odseparowania go tak, żeby w konsekwencji nie zabił zaszczepionego. Pomijam fakt, że zajęłoby to lata, w ciągu których wszyscy umarliby z głodu/przez zombie/zabijając się, lecimy dalej. Gerry po dotarciu do komory z ampułkami zostaje uwięziony przez zainfekowanego, który znajduje się za drzwiami i nie daje za wygraną. Nasz bohater jest zrozpaczony, musi natychmiast coś wymyślić, przecież w niebezpieczeństwie jest jego rodzina. Uważajcie, trzymajcie się krzeseł: Gerry bierze losowo wybraną ampułkę i ZASZCZEPIA SIĘ. Jak trzeźwo myśląca osoba mogła wpaść na taki pomysł? A pomyśleć można, że to Ylvis byli na haju kręcąc klip "The Fox". Oto powody:
1. Wszczepiając sobie losową ampułkę zaraża się LOSOWĄ chorobą. Nie wiadomo jakie ma działanie, jak szybko uśmierca, jak szybko zaczyna działać i przede wszystkim JAKIE JEST LEKARSTWO!
2. Nikt później nie pyta o szczepionkę, nie zajmuje się Gerrym, on sam wydaje się czuć dobrze. Cud, placebo czy nieświadomy debilizm?
KONIEC SPOILERU
Różne inne głupotki przydarzają się w filmie. Przykładem niech będzie irracjonalne zachowanie ocalałych, znajdujących się w Jerozolimie. Zombie reagują na głośne dźwięki, więc zaczynają oni śpiewać. Z mikrofonami, wielkimi głośnikami i całym koncertowym sprzętem. Facepalm.
W całym filmie spodobały mi się dwie sceny: początkowa gdzie z ujęcia z pokładu helikoptera widać panikę w mieście oraz scena wspinaczki zombie po wielkim murze w Jerozolimie. Poza tym "World War Z" jest najdroższym średniakiem na świecie, 190 milionów dolarów wydane zostało chyba na gażę dla Pitta i opłacenie efektów komputerowych, których jest tu zatrzęsienie. Film jest nudny, długi, posiada durne zakończenie, jedynym pozytywem są tu zombie, choć i one w jednej scenie zachowują się absurdalnie, wydając z siebie bardzo dziwne dźwięki. Szkoda, Hollywood potwierdza tezę, że nie chce mu się nawet postarać zrobić dobry film na modnym motywie.
5/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz