Chester, Poznaliśmy się, gdy miałem 10-11 lat. "In The End" było pierwszym utworem Linkin Park, na jaki natrafiłem i od razu mnie wciągnęło, od razu wiedziałem, że będzie to przyjaźń na lata. Fascynacja pierwszymi płytami, utrudniona w czasach braku internetu, YT, czy choćby kasy na kupno i odsłuch, była niezmiennie mocna i do dziś z uśmiechem na ustach i udawanym śpiewem słucham tych piosenek. Zresztą nie tylko tych, wszystkich. Od początków, od Xero, od wczesnych dem, poprzez remixy (Reanimation) kończąc na najnowszej, ostatniej niestety płycie, która jakkolwiek dźwiękowo budzi mieszane uczucia, tak lirycznie jest mistrzostwem. Zresztą od zawsze śpiewałeś dla nas, dla nastolatków, którzy nie potrafili się odnaleźć w świecie dorastania. Twoja energia i Twój głos (którego zasięg pozostanie chyba nieznany, kosmos, stary) podnosiły mnie z łóżka i trudne czasy zmieniały w te mniej trudne, z tym właśnie wsparciem w postaci LP. Oglądanie niezliczonych nagrań z koncertów nigdy się nie nudziło, choć codziennie robiłeś to samo, wkładałeś w to tyle samo serducha i pasji, widać było, że kochałeś swój zawód, swoje powołanie. Chciałem tu napisać coś więcej, coś podniosłego, szykowałem się do tego długo, siedząc teraz przed klawiaturą słowa gdzieś grzęzną, gdzieś się gubią, nawet przy akompaniamencie wszystkich Twoich piosenek, wszystkich sekund, minut i godzin spędzonych przy tym, co ukształtowało mnie jako osobę i wprowadziło w dorosłość, gdzie zacząłem muzycznie się rozwijać, poszukiwać nowości. Nigdy nie rozumiałem samobójstwa, zawsze wyobrażałem sobie to jako słabe wyjście z sytuacji. Nigdy jednak nie doszło do mnie to, że ktoś może nie widzieć innego wyjścia. Gdy nie ma innej drogi, a walka wydaje się przegrana, głowa podpowiada tylko jedno... Dziś żegnam Cię (długo się zbierałem, przyznaję) jako przyjaciela, jako kogoś, kto zawsze był u mego boku, niezależnie od momentu w życiu zawsze mogłem na Ciebie liczyć. Pokazałeś, jak trudna jest walka z samym sobą, jak poważną chorobą jest depresja, jak bardzo musimy dbać o swoich bliskich. Ja jednak zapamiętam Cię jako gościa, który pokazał jak ważne jest robić to co się kocha i jaką radość potrafi to dać. Dobranoc...